„kobiece” i „męskie” – o praktykach i dyskursach różnicowania płci w sporcie – wywiad z dr hab. Honoratą Jakubowską

Nowość
Ocena:
  • Obecnie 5 na 5 gwiazdek.
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
5

Dziękujemy za głos!

Już oceniałeś tą stronę, możesz oddać głos tylko raz!

Twoja ocena została zmieniona, dziękujemy za oddany głos!

Zaloguj się lub utwórz nowe konto aby ocenić tą stronę.

„kobiece” i „męskie” – o praktykach i dyskursach różnicowania płci w sporcie – wywiad z dr hab. Honoratą Jakubowską

Podział na „męskie” i „kobiece” w sporcie wydaje się tak oczywisty – niemal „naturalny”,  że rzadko podlega dyskursywizacji, a jeszcze rzadziej podaje się go w wątpliwość.  Jednak, jak zauważa  dr hab. Honorata Jakubowska z Instytutu Socjologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, autorka książki Gra ciałem. Praktyki i dyskursy różnicowania płci w sporcie, tytułowe gry ciałem są zarówno objawem, jak i sposobem (re)produkowania podziałów płciowych w szkole, w domu, na boisku, w klubach sportowych i w mediach.

Spośród wielu dyscyplin sportowych analizuje Pani biegi lekkoatletyczne, piłkę nożną, boks, strzelectwo i szachy. Skąd taki dobór pola badawczego?

H.J.: Niezwykle trudno byłoby badać wszystkie dyscypliny sportowe ze względu na ich liczbę oraz zróżnicowanie. Dlatego zdecydowałam się na wybór pięciu z nich, dzięki czemu możliwe stało się dokładniejsze przeanalizowanie praktyk i dyskursów w nich obecnych. Dokonując selekcji, kierowałam się kilkoma kryteriami. Po pierwsze, postrzeganiem sportu na skali „kobiece” vs. „męskie” , np. boks czy piłka nożna to dyscypliny uznawane za „męskie”. Po drugie, zależało mi również na wyborze dyscyplin o zróżnicowanej medialności, i tak na przykład, o ile piłka nożna dominuje w mediach, to strzelectwo czy szachy są w nich marginalizowane. Istotne było dla mnie także skonfrontowanie sportu indywidualnego z drużynowym. A wybór szachów był związany przede wszystkim z chęcią zobaczenia jak różnice płci, które w sporcie analizuje się przede wszystkim w odniesieniu do biologicznego ciała,  wyglądają w sporcie umysłowym.  O ile bowiem uzasadnienie, dlaczego mężczyźni  szybciej biegają wydaje się oczywiste, to pytanie o to, dlaczego grają lepiej w szachy, sprawia już pewien kłopot.

Na czym polega gra ciałem w sporcie oraz w dyskursie o nim?

H.J.: Tytułowa gra ciałem odnosi się literalnie do sformułowania używanego na przykład w piłce nożnej i w tym sensie bezpośrednio wiąże się z używaniem ciała w rywalizacji sportowej. Ważniejsze jednak jest metaforyczne rozumienie tej gry ciałem, które polega na uprawomocnieniu różnicowania płci poprzez odwoływanie się do atrybutów ciała. Na przykład w lekkiej atletyce czy narciarstwie klasycznym najdłuższe dystanse dla kobiet są krótsze niż te dla mężczyzn, co uzasadnia się różnicami biologicznymi między ciałem kobiecym a męskim. Inny przykład to odwoływanie się do „kobiecej wrażliwości” (słabości), w przypadkach, gdy kobiety chcą uprawiać dyscypliny uznawane za „męskie”, takie jak boks czy żużel. „Grę ciałem” wykorzystuje się również dla uzasadniania różnic finansowych w sporcie, uzasadniając niższe wynagrodzenie dla kobiet ich gorszymi predyspozycjami fizycznymi.

W rozdziale poświęconym strojom sportowym napisała Pani, że stroje zawodniczek i zawodników łączą w sobie to, co wynika  z sex, i to, co wynika z gender? Może Pani wyjaśnić, na czym polega to połączenie?

H.J.: To połączenie czynników wynikających z płci biologicznej i płci społeczno-kulturowej bardzo dobrze widać w boksie. Ze względu na różnice w budowie ciała, mężczyźni, w boksie zawodowym, występują bez koszulek, a obowiązkowym elementem ich stroju jest suspensor (ochraniacz krocza). Natomiast kobiety występują oczywiście w koszulkach czy topach, pod którymi mają ochraniacze na piersi. Równocześnie jednak coraz częściej możemy zobaczyć pięściarki startujące w spódniczkach. To nie wynika już z płci biologicznej, lecz z chęci podkreślenia ich kobiecości. Podobnie można odczytać wybierane przede wszystkim przez młodsze zawodniczki kolory rękawic, jak na przykład  tradycyjnie przypisywany kobiecości – różowy

Czy tylko kobiece ciała są w sporcie seksualizowane?

H.J.: Nie. Większość zagranicznych autorów (w Polsce problematyka ta jest niemal nieobecna), zwraca uwagę na proces seksualizacji przede wszystkim kobiecego ciała. Równocześnie dostrzegają, co należy podkreślić, zmniejszającą się skalę tego zjawiska. Jednak seksualizacja dotyczy również mężczyzn sportowców. Za „pioniera” można uznać Dawida Beckhama, który jako jeden z pierwszym pokazywał swoje ciało, nie tylko jako ciało sportowca (piłkarza), ale również atrakcyjnego mężczyzny. Dzisiaj wielu mężczyzn sportowców eksponuje swoje ciała czy to w reklamach, czy kalendarzach, jak np. Bogowie stadionów,  dzięki czemu w znaczący sposób zwiększają swoje dochody. Różnica między seksualizowaniem kobiecego i męskiego ciała jest jednak taka, że mężczyźni sami decydują się na przedstawianie swojego ciała w takim kontekście, i nie kwestionuje to ich wizerunku jako sportowców. Natomiast ze względu na dominację mężczyzn w mediach sportowych, kobiety są często przedstawiane jedynie czy przede wszystkim jako obiekty seksualne, a nie poprzez swoje sportowe umiejętności.

W swojej książce pisze Pani, że sport mógłby być przestrzenią emancypacji w odniesieniu do upłciowionego ciała, że mógłby on pełnić funkcję przestrzeni, w obrębie której negocjuje się pewne wzorce kobiecości i męskości. Dlaczego tak się nie dzieje?

H.J.: Faktycznie przeprowadzone przeze mnie badania pokazały, że podział na sporty „kobiece” i „męskie” jest bardzo trwały. Co więcej, pierwsze takie badania były przeprowadzane już w połowie lat 60-tych i kolejne analizy pokazują, że niewiele się od tego czasu zmieniło, choć kobiety mogą dzisiaj uprawiać niemal wszystkie dyscypliny sportu. Respondenci, którzy brali udział w moich badaniach, nie tylko bardzo wyraźnie stawiali granicę między sportami „kobiecymi” a „męskimi”, ale byli również bardzo krytyczni w stosunku do osób, które przekraczają te granice. Bardzo negatywnie wypowiadali się przede wszystkim o kobietach podnoszących ciężary, również o pięściarkach, a z drugiej strony – o mężczyznach w pływaniu synchronicznym czy gimnastyce artystycznej. Wydaje mi się, że można wskazać dwie główne tego przyczyny. Po pierwsze, bardzo silnie utrwalone są w naszej kulturze ideały kobiecego i męskiego ciała, i w tym kontekście ciało, które przekracza te granice jest traktowane jako rodzaj zagrożenia dla istniejącego porządku, coś co poprzez swoją ambiwalencję, niepokoi czy drażni. Po drugie, sport jest obecnie przede wszystkim widowiskiem, elementem kultury popularnej i opiera się na pewnych kliszach, które w niej funkcjonują. To dlatego, jak pokazały badania, kobiety najchętniej oglądają kobiety w pływaniu synchronicznym czy gimnastyce artystycznej, bo umacniają one kulturową „kobiecość”,  natomiast piłka nożna, rajdy czy boks mężczyzn cieszą się dużym zainteresowaniem, bo wpisują się w „męskość”.

Czy nie można by uznać za emancypacyjną już samej drogi, którą przebyły kobiety, od wykluczenia do, jednak coraz większego, uczestnictwa w sporcie? Chyba jednak wszystko zdaje się zmierzać w dobrą stronę?

H.J.: Bez wątpienia, jeżeli emancypację rozumiemy jako pokonanie pewnych granic, barier, to sport jest takim obszarem, w którym dokonała się emancypacja kobiet. Wystarczy przypomnieć, że kobiety nie mogły startować na pierwszych nowożytnych igrzyskach, a dzisiaj stanowią ponad 40% ich uczestników. W 2012 roku wystartowały po raz pierwszy w turnieju bokserskim na igrzyskach, a w 2014 roku – w konkursie skoków narciarskich, dzięki czemu startują już we wszystkich dyscyplinach rozgrywanych na igrzyskach. Z drugiej jednak strony, gdy spojrzymy na dysproporcję sportu kobiet i mężczyzn w mediach (tylko ok. 10% informacji dotyczy sportu kobiet), w środowisku dziennikarstwa sportowego (badania prasy pokazują, że autorami ponad 90% artykułów są mężczyźni), na organizacje sportowe czy kwestie finansowe, wiele jeszcze jest do zrobienia.

Już małe dzieci uczy się, że inne dyscypliny sportowe są zarezerwowane dla chłopców a inne dla dziewczynek. Może na tym polega problem? Mit kobiecej słabości jest (re)produkowany już w szkole? Na czym polega i jak się odbywa socjalizacja do sportu, o której pisze Pani w części, poświęconej społecznemu konstruowaniu różnicy ciała?

H.J.: W części tej odnoszę się do prac Young i Bartky, które piszą o różnych sposobach używania ciała przez kobiety i mężczyzn, których uczeni jesteśmy już w dzieciństwie. I tak na przykład kobiety w mniejszym stopniu wykorzystują fizyczne możliwości swoich ciał, a także mniejszy użytek czynią z przestrzeni, która jest dookoła nich, na przykład robią mniejszy zamach rzucając piłką. Jak pokazały liczne badania, chłopcy w większym stopniu zachęcani są do rozwijania swoich umiejętności sportowych, rodzice chętniej też inwestują, pieniądze i czas, w rozwój sportowy chłopców. Także lekcje wychowania fizycznego są inaczej realizowane w zależności od płci dzieci. Chłopcy mają częściej większe możliwości wyboru dyscyplin, a dodatkowo często wyznacza się te dyscypliny zgodnie z podziałem na „kobiece” i „męskie”. Także powstająca infrastruktura sportowa, na przykład Orliki, kierują swoją ofertę przede wszystkim do chłopców, którzy chcą grać w piłkę nożną. Jednak  pozytywnym zjawiskiem jest to, że w przypadku dodatkowych zajęć sportowych wybieranych przez rodziców coraz bardziej zaciera się granica pomiędzy sportami „właściwymi” dla dziewczynek i dla chłopców, o czym świadczy przede wszystkim rosnąca bardzo szybko liczba dziewczynek grających w piłkę nożną, ale też na przykład trenujących judo czy karate.

Na czym polega kłopotliwość uznania płciowej różnicy w sporcie?

H.J.: Kłopotliwość nie odnosi się jedynie do sportu, ale do samej atrybucji płci. W świetle dzisiejszej wiedzy, jasne zidentyfikowanie płci w niektórych przypadkach wydaje się niemożliwe, o czym może świadczyć istnienie przynajmniej siedmiu kryteriów identyfikacji płci. W sporcie ta kłopotliwość była widoczna przede wszystkim wtedy, gdy stosowano tzw. testy płci, które miały potwierdzać, że startujące zawodniczki są rzeczywiście kobietami. W latach (1966–1999) stosowania tych testów kilkakrotnie zmieniano sposób potwierdzenia płci żeńskiej, a tym samym można powiedzieć, że zmieniano definicję kobiecości. Z dzisiejszej perspektywy oczywiste jest to, że niektóre zawodniczki, których płeć wówczas zakwestionowano, są kobietami. Najlepszym przykładem jest polska biegaczka Ewa Kłobukowska.

W jaki sposób to, co „kobiece” jest w sporcie dewaluowane?

H.J.: Dewaluowanie tego, co „kobiece” można zaobserwować m.in. w praktykach językowych. Dobrym przykładem jest powiedzenie „rzucasz/grasz jak baba”, które w jednoznaczny sposób pokazuje, że robić coś, jak „baba”, to robić to gorzej, źle. Dewaluowanie sportowych osiągnięć kobiet dokonuje się również poprzez koncentrowanie się na ich urodzie, zamiast na dokonaniach sportowych czy zwracanie uwagi w komentarzu na pozasportowe elementy, np. relacje rodzinne czy zamiłowanie do zakupów. Innym przykładem jest dodawanie słowa „kobiece” do nazw wydarzeń sportowych, co podkreśla, że wydarzenie męskie jest pewną normą, a kobiece czymś innym w stosunku do niej, np. mamy Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej i Mistrzostwa Świata Kobiet w Piłce Nożnej, a w tenisie – finał i finał kobiet. Dla mnie jednak, największym zaskoczeniem podczas badań była informacja dotycząca szachów, gdzie istnieje kategoria arcymistrza, bez oznaczenia płci, w domyśle - męskiego, i kategoria kobiecego arcymistrza, ale – co ważniejsze – kobieta, która osiągnie bardzo wysoki ranking może zostać (męskim) arcymistrzem.

Dlaczego tak trudno o uznanie dla kobiecych osiągnięć w dyscyplinach sportowych?

H.J.: Można tutaj wskazać na kilka przyczyn. Jedną z najważniejszych jest to, że niemal we wszystkich dyscyplinach sportowych rekordy świata należą do mężczyzn, a więc to na nich jako na najlepszych, najsilniejszych czy najszybszych skupia się uwaga. Jak słusznie zauważył jeden z respondentów, podczas biegu maratońskiego interesuje nas zwycięzca i to na nim skupiają się media i uwaga widzów. Mniej ważni są zwycięzcy w poszczególnych kategoriach, np. najlepsza kobieta, najlepszy 20-latek, itp. Po drugie, jak wynika z badań, najbardziej cenione w sporcie są siła i szybkość, cechy, które są postrzegane jako „męskie”, ale też takie, w których mężczyźni mają biologiczną przewagę nad kobietami. Po trzecie, nie można też zapominać o tym, że sport od początku swojej instytucjonalizacji był postrzegany jako „bastion męskości” i był zdominowany przez mężczyzn, a kobiety stopniowo do niego wkraczały. I wreszcie, na pewno marginalizacja sportu kobiet w mediach, sprawia, że trudniej o uznanie dla niego.

Czy segregacja płciowa w rozgrywaniu zawodów to już dyskryminacja?

H.J.: Nie. Jak zaczynałam pisać swoją książkę, wiele osób pytało mnie czy moim celem jest pokazanie, że podział na zawody kobiet i mężczyzn dyskryminuje kobiety i czy chcę znieść ten podział :). Uważam, że sam podział nie jest dyskryminujący. Co więcej, teoretyczna dyskusja, która pojawia się na ten temat w kilku zagranicznych publikacjach, nie ma w ogóle miejsca w praktyce sportu. Zawodniczki są zadowolone z istniejącego podziału, bo są świadome, że w większości konkurencji nie miałyby szans w rywalizacji z mężczyznami. Tym samym byłyby pozbawione możliwości zdobywania medali, nagród czy stypendiów sportowych. Jeśli miałabym wskazać na dyskryminację kobiet w sporcie, to zwróciłabym uwagę na zróżnicowane finansowanie sportu kobiet i mężczyzn, na medialną marginalizację sportu kobiet, na męską dominację w organizacjach sportowych, środowisku trenerskim czy sędziowskim.

Zaskakujące wydało mi się, że same zawodniczki w dużej mierze są strażniczkami granic płci. Jak można to rozumieć?

H.J.: Tak, jak wcześniej wspomniałam, podział płci podczas rywalizacji sportowej jest korzystny dla zawodniczek, bo dzięki temu mogą osiągać sukcesy sportowy. Warto też dodać, w kontekście seksualizacji, o której mówiłyśmy wcześniej, że niektóre zawodniczki wykorzystują również swoją kobiecość po to, by przyciągnąć uwagę widzów, mediów, a tym samym sponsorów. Są one bowiem świadome znaczenia wyglądu, atrakcyjności ich ciał i dlatego na przykład stosują określony makijaż, fryzury czy bardziej „seksowne” stroje. Równocześnie ciekawe jest to, że strażniczkami granic płci są również kobiety widzowie. W moich badaniach kobiety okazały się bardziej krytyczne wobec zawodniczek trenujących podnoszenie ciężarów czy boks, niż mężczyźni. Wynika to, moim zdaniem, ze wspomnianego wcześniej, braku identyfikacji z ciałami tych zawodniczek i silną presją dotyczącą ideału kobiecego ciała.

W książce mówi Pani o praktykach i dyskursach różnicowania płci w sporcie. Jak się one łączą? Mam wrażenie, że różnicowanie płci zarówno w praktyce, jak i w dyskursie jest bardzo konsekwentne i  spójne.

H.J.: Bez wątpienia łączą się one. Dyskursy obecne w sporcie są legitymizacją, uzasadnieniem dla stosowanych w nich praktyk.

Dr hab. Honorata Jakubowska – adiunkt w Instytucie Socjologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Jej zainteresowania badawcze obejmują m.in. socjologię ciała, gender studies oraz sport z perspektywy płci. Autorka książki Socjologia ciała (2009), uhonorowanej prestiżową nagrodą im. Stanisława Ossowskiego. Książka Gra ciałem. Praktyki i dyskursy różnicowania płci w sporcie została wyróżniona w VI Konkursie Polskiej Akademii Olimpijskiej.

Wywiad przeprowadziła Aleksandra Żdan, redaktorka portalu Myśleć PWN.

 

Przeczytaj także

Polecane wydarzenia

Polecane recenzje